piątek, 20 lipca 2012

Encierro i pokaz recortadores

Wiedzieliście, że gonitwy byków to bardzo często gonitwy krów są?


***

To miał być leniwy weekend bez większych wrażeń, w małym miasteczku Cintruénigo (Navarra), o którym pewnie nigdy nie słyszeliście, nigdy nie usłyszycie i nie przeczytalibyście o nim na tym blogu, gdyby nie... No właśnie, gdyby się nie okazało, że San Juan (dzień św. Jana) jest tam ważnym dniem. Nie wiedziałam ja, nie wiedział mąż, nie wiedzieli teściowie. Dowiedzieliśmy się.

O ile jestem przeciwniczką corridy, o tyle encierro, czyli jak mi tłumaczył mąż "bieganie z bykami", nie wydawało mi się niczym niewłaściwym. Mąż biegał jako chłopiec (w Cintruénigo właśnie) i zawsze przedstawiał mi to w pozytywnym świetle. Stąd oczywiście bez wahania przyjęłam jego propozycję, byśmy poszli na encierro z okazji San Juan. Miało to być dla mnie "ciekawe doświadczenie".


Choć San Juan jest popularny, encierro zgromadziło bardzo mało osób i bez problemu podeszliśmy do samych barierek. Podobnoż rzecz niemożliwa w czasie tamtejszych fiestas patronales. Sama gonitwa była wręcz... nudna. Bardzo długie przerwy miedzy krowami, praktycznie zero biegania "z nimi". Mąż mnie zachęcał, bym została po drugiej stronie barierki, skoro miałam ochotę na coś ciekawszego, ale nie dałam się podpuścić. Krowy bardzo przypadły do gustu Natalce (Samuelowi wspinanie się po belkach), która nie chciała zejść z barierki, cały czas je wołała i cały czas marudziła, że "ona chce pobiegać z klowami". Ostatecznie pobiegała, ale o tym kiedy indziej.

Po zakończonej gonitwie poszliśmy, choć nie od razu, na plaza de toros zobaczyć pokaz recortadores. Trybuny praktycznie puste, a na arenie dwóch chłopaków próbowało zawiesić coś na rogach krowy - zdecydowanie im nie szlo.


Podczas spektaklu kolejni recortadores próbują swoich sztuczek z rozwścieczonymi krowami (w tym przypadku, w czasie fiestas patronales są to przeważnie byki). A to bieganie z, a to skok nad, a to kładą się na stole, a to jeszcze coś innego - generalnie wojna nerwów. Zwykle udaje im się podporządkować sobie zwierzę, czasem się nie uda i ktoś zostanie poturbowany. W co ciekawszych momentach publiczność bije brawo zachęcana przez konferansjerów. Układy, figury są - jak później zobaczyłam na zdjęciach w internecie - typowe i powtarzane na wszystkich arenach.


Z plaza de toros wyszłam z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony podziwiam tych chłopaków za odwagę i zachowanie zimnej krwi w sytuacjach naprawdę podwyższonej adrenaliny i ryzyka. Oglądając ich zuchwałość łatwo dać się ponieść emocjom. Z drugiej jest to niestety męczenie zwierząt. Nie jest to typowa zabawa "jak z własnym psem", do czego próbował przekonać mnie mój mąż. Krowy są zdecydowanie niżej w hierarchii, w zabawie chodzi o podporządkowanie sobie zwierzęcia, pokazanie kto jest panem sytuacji (a w razie utraty kontroli na ratunek przybędą pozostali recortadores), dozwolone (czy wręcz wskazane) jest drażnienie zwierzęcia, ale i drwienie z niego, jak choćby poprzez łapanie i ciągnięcie za ogon. No szkoda mi było tych zwierząt.


2 komentarze:

  1. Nie lubię takich pokazów, gdzie męczy się zwierzęta. O ile pies wiedziałby, że się z nim droczą, to krowa niestety nie. I to jest najgorsze :( Słyszałam też i nawet zdjęcie w gazecie widziałam, jak byki skaczą przez bardzo szeroki rząd ludzi. Pochylali się mężczyźni, nawet kobiety, a co gorsza - z dziećmi! Nawet takimi na rękach! Nie potrafię tego zrozumieć. Ja nie potrafiłabym tak drwić z własnego instynktu samozachowawczego, a co dopiero malutkich dzieci...

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie też nie lubię, tylko to mi się nigdy nie kojarzyło z męczeniem. Dopiero jak zobaczyłam na własne oczy, jak to wygląda - jest to niestety zabawa 'krową', a nie zabawa 'z krową'. Ale wytłumacz człowiekowi, że tradycja jego kraju jest zła ;-) Koniec końców pokazy recortadores i tak są lepsze od corridy czy zrzucania baranka z wieży

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
meta name="sznurkownia-site-verification" content="f17d2c46d29511e191278376"