Szukając pomysłów na urozmaicenie dziecięcych podwieczorków przypomniały mi się hiszpańskie natillas. Będąc w Hiszpanii nie bawiłam się (a szkoda!) w domowej roboty, tylko kupowałam ulubione w sklepie. Natillas są zbliżone do polskiego budyniu, jednak mają delikatnie inną konsystencję, smakują inaczej i są hiszpańskie. Mnie osobiście budyń nigdy nie pociągał, choć może dlatego, że próbowałam tylko taki z torebki. A natillas uwielbiam!
Natillas są bardzo popularnym hiszpańskim podwieczorkiem. Jest to gładki mleczny krem z domieszką cynamonu, podawany najczęściej z herbatnikami galletas María. Dziś zrobiłam po raz pierwszy i wyszły przepyszne. Nawet mąż Hiszpan miał rozanieloną minę i dopytywał, czy niedługo przygotuję znowu. Tylko ciastek odpowiednich nie miałam, więc ratowałam się lodowymi wafelkami.
I tylko zdjęcie kiepskie, bom warunków oświetleniowych żadnych nie miała.
Składniki (na 3-4 porcje w zależności od wielkości naczyń):
4 łyżki cukru
3 żółtka
1 łyżka mąki kukurydzianej
0,5 litra mleka
kawałek laski cynamonu
kawałek skórki cytryny
cynamon mielony
herbatniki
W Hiszpanii natillas zwykle będą towarzyszyły galletas María. Są to okrągłe herbatniki, w Hiszpanii bardzo często podawane dzieciom na podwieczorek. W Polsce chyba najlepszym odpowiednikiem będą Petit Beurre (Jutrzenki;-)) lub BeBe.
Przygotowanie:
W dużej misce zmiksować cukier, mąkę, żółtka i mleko. Następnie przelać do garnka, dodać laskę cynamonu i kawałek cytryny. Gotować na dużym ogniu cały czas mieszając, aż do zagotowania.
Zdjąć z palnika, wyjąć cynamon i skórkę cytryny, nalać do odpowiednich naczyń. Natillas podajemy zwykle w miseczkach glinianych, ceramicznych bądź kamionkowych. Odstawić do ostygnięcia.
Do każdej miseczki włożyć po herbatniku (ma przykryć krem), posypać cynamonem, wstawić do lodówki. Podawać schłodzone.
A na koniec z białek zrobiłam bezy - jutro będzie eton mess na podwieczorek. Tak po brytyjsku, trzeba klimaty w kuchni zmieniać;-)
Ja czasem mam ochotę na dobry budyń, więc natillas pewnie mi zasmakują :) Dzięki za przepis, na pewno wypróbuję przy najbliższej okazji :)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!
Daj znać, jak zrobisz :-)
UsuńTeż lubię bardzo :) Przy samodzielnym przygotowniu jest spore ryzyko przypalenia, prawda? Masz na to jakiś sposób?
OdpowiedzUsuńWiesz... robiłam pierwszy raz;-) Mi się nie przypaliło, ale cały czas mieszałam. Może zależeć też od garnka, ja nie mam zbyt dużego wyboru, gotowałam w takim zwykłym ikeowskim.
Usuńzapisuję do ulubionych, mam nadzieję że niedługo wypróbuję Twój przepis. Moje dzieci budyniu robionego z paczki nie tykają, za to ten domowy smakuje im bardzo. Ciekawe czy zasmakuje im w hiszpańskiej odmianie ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDaj koniecznie znać, jak już zrobisz :-)
UsuńCiekawy pomysł, spróbuję wprowadzić go w czyn :-) może sie uda
OdpowiedzUsuńDaj znać, jeśli wprowadzisz :-)
UsuńMuszę koniecznie wypróbować. Nie lubię raczej siedzieć w kuchni i gotować, ale na hiszpańskie specjały zawsze mam chęć :D
OdpowiedzUsuńZrobiłam. Wyszło przepysznie.
UsuńBardzo się cieszę, że smakowało! Niedługo będzie wersja na czekoladowe natillas ;-)
UsuńCzekam z niecierpliwością :)
Usuńjakie tam kiepskie zdjęcie? smakowite!!! nie lubię cynamonu tylko, czy da się bez? :))
OdpowiedzUsuńdołączam od dziś do czytelników Twojego bloga!
Saludos!
Myślę, że można. Ale powiem Ci, że ja za cynamonem też nie przepadam, a tu mi smakuje :-)
UsuńBardzo fajny pomysł! muszę go wypróbować!
OdpowiedzUsuńTo proszę później o relację ;-)
UsuńHej, z jakiego regionu ten deser? :) Czy to odpowiednik crema katalana tylko z innego zakątka Hiszpanii? Przez pół roku w Andaluzji jakos nie rzucił mi się nigdy w oczy a może byłam tak ślepa! :)
OdpowiedzUsuńJestem prawie pewna, że Katalonia.
UsuńW Katalonii jest crema catalana, ktore jest bardzo podobne do natillas, ale jednak odrobine inne.
UsuńObecnie 'natillas' oznacza ten dokladnie produkt, nieznany jest dokladnie region, z ktorego pochodzi, ale przepis jako taki (czy jemu podobne) powstawaly najprawdopodobniej w europejskich klasztorach. W calej Europie sa podobne desery, jak chocby polski budyn czy angielskie 'custard'
Szukałam właśnie jakiegoś dobrego przepisu i tak trafiłam na ten blog... coś czuję, że będę tu częściej zaglądać;-)
OdpowiedzUsuńwitam i zapraszam, obym i ja wreszcie częściej tu zaglądała ;-)
UsuńProszę o więcej postów! Za kilka dni kończę swoją półroczną przygodę z Hiszpanią i będzie mi niezmiernie miło wspominać ją z Pani blogiem :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego! A.
oj, to miłe :-) więcej postów będzie, tylko jednak trudno pisać o życiu w Hiszpanii mieszkając w Londynie. za dużo mam niehiszpańskich spraw na głowie i stąd taka tu posucha. ale będzie więcej i w końcu będzie regularniej, obiecuję!
UsuńWygląda smakowicie. Kiedyś w dawnych czasach u nas była legumina - taki rodzaj budyniu - puddingu
OdpowiedzUsuńPodczas pobytu w Hiszpanii również próbowałam Natillas - jest bardzo smaczne:) Sama wykonać nie próbowałam.
OdpowiedzUsuń